Było zwycięstwo, był remis, jest i porażka. Czwartoligowi piłkarze Mamr po raz pierwszy w tym sezonie zeszli z boiska pokonani (choć zagrali dużo lepiej niż tydzień wcześniej u siebie z Romintą). W sobotę podopieczni Marka Radzewicza zostawili komplet punktów w Białej Piskiej, po dobrym meczu ulegając tamtejszemu Zniczowi 1:3.
„Wygrał zespół lepszy” – napisał jeden z internautów. A naszym zdaniem wygrał zespół skuteczniejszy, bo na murawie wyższości lidera tabeli – a z takiej pozycji do starcia przystępowali gospodarze – absolutnie widać nie było. Można się nawet zastanawiać, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby już w pierwszych minutach chociaż jedną z dwóch stuprocentowych sytuacji wykorzystał Krystian Sadocha (najpierw bramkarz Znicza instynktownie obronił jego strzał nogami, a chwilę później piłka po strzale naszego napastnika ostemplowała poprzeczkę). Giżycczanie (grający bez Błażeja Drężka, którego z powodzeniem zastąpił Adrian Kucharski) dużo korzystniej od rywala prezentowali się w tych początkowych fragmentach, ale – niestety – to gospodarze cieszyli się z pierwszego trafienia. W 10. minucie po stracie młodziutkiego Dominika Romanowskiego w doskonałej sytuacji znalazł się Bartosz Giełażyn. Golkiper „GieKSy” Patryk Kleczkowski zdołał obronić jego uderzenie, jednakże już przy dobitce Nazara Malinowskiego był bezradny. Pięć minut później mogło być 2:0 dla Znicza, ale tym razem to do Mamr uśmiechnęło się szczęście, a w sukurs naszemu bramkarzowi po strzale Giełażyna przyszła poprzeczka. Pierwsza, bardzo „stykowa” część sobotniego spotkania zakończyła się minimalnym prowadzeniem miejscowych. W drugą odsłonę lepiej weszli piłkarze znad Niegocina. Pięć minut po wznowieniu ambitnie walczącego o piłkę Krystiana Sadochę w polu karnym sfaulował strzegący bramki gospodarzy Dominik Kąkolewski, a Paweł Drażba nie pomylił się z „wapna”, doprowadzając do remisu. Kluczowa dla losów meczu okazała się 60. minuta, w której po rzucie rożnym Znicz odzyskał prowadzenie, a z gola na 2:1 – po niepewnej interwencji i błędzie Patryka Kleczkowskiego – cieszył się Kacper Sylwisty. Waleczni giżycczanie do końca meczu próbowali odwrócić jego losy, ale nie dość, że nie udało się im doprowadzić do remisu, to jeszcze w doliczonym czasie gry zostali skarceni przez lidera – przysłowiową kropkę nad „i” postawił bowiem wprowadzony dwadzieścia minut wcześniej Maksym Skyba.
ZE ZNICZEM ZAGRALI: Patryk Kleczkowski, Paweł Aleksandrowicz, Adrian Kucharski, Krystian Wiszniewski, Dominik Romanowski (Mateusz Waszczyn, Michael Olszewski), Mariusz Rutkowski (Jacek Rutkowski), Michał Świderski, Arkadiusz Mroczkowski, Damian Mazurowski (Dmitri Baiduk), Paweł Drażba (Paweł Dymiński), Krystian Sadocha.
Za nami mecz z liderem, przed nami starcie z outsiderem. Kolejnym rywalem „GieKSy” będą bowiem zamykające stawkę rezerwy olsztyńskiego Stomilu. Na mecz na naszym M5 już dziś zapraszamy w sobotę (26 sierpnia) o godz. 14.00.